kot w holu urzędu

Tośka, Lucyna - a może Karmel? To nie są imiona pracowników Urzędu Miasta Zgierza, ale… kotów, jakie przywiązały się do miejsc i osób codziennie przychodzących do pracy w budynkach zgierskiego samorządu. Kociaki objęte są staranną opieką, a ich obecność w sąsiedztwie ma duże, pozytywne znaczenie. Dlaczego? Zaraz wszystko wyjaśnimy, bo chcielibyśmy przedstawić Państwu bliżej nasze koty.

Rudy Karmel zjawił się w "dużym" urzędzie (przy placu Jana Pawła II) dwa lata temu. Początkowo był nieufny, ale wraz z upływem czasu nabierał odwagi. Ponieważ na dziedzińcu stały już wtedy budki, specjalnie dla kotów przygotowane, zamieszkał tam wtedy, a potem stopniowo oswajał się z ludźmi. Najpierw ostrożnie wskakiwał przez okno do pokoju numer 6, w Wydziale Spraw Obywatelskich. - Bał się wychodzić na korytarz, ale odkąd zaczęła pracować u nas pani Mirka z ochrony, która bardzo lubi koty, poczuł się pewniej i teraz spaceruje sobie na parterze - wyjaśnia Aldona Świderska, inspektorka w WSO, która otacza urzędowe koty staranną opieką. Karmel ma jednak surowy zakaz wstępu na piętro, który dotyczy także innych czworonogów.

Bo na dziedzińcu, z tyłu budynku, razem z Karmelem znalazły sobie mieszkanie dwa inne kociaki: Tusia i Czarcik. Kotka zaczęła przychodzić jeszcze w 2016 roku. - Potem gdzieś zniknęła, aż na dwa lata - opowiada pani Aldona - w końcu jednak wróciła na stare śmieci i chyba dobrze się tu czuje - śmieje się opiekunka urzędowego stadka. Czarcik jest najmłodszy, jeszcze niedawno do kociej stołówki przyprowadzała go matka. Kocica ewidentnie chciała przekonać malucha, że to miejsce jest bezpieczne i zapewnia spokojne przetrwanie. Najpierw uczyła go korzystania z pokarmu w misce, a potem prychała, żeby nie chodził za nią, gdy ona znika. W końcu został na stałe i mieszka w kociej budce. Czarcik, bo mały i czarny. Tak nazwały go opiekunki.

Koty w Urzędzie Miasta Zgierza są poważnie traktowane. Dostają regularnie jedzenie, są odrobaczone i wysterylizowane. Co pewien czas dogląda ich weterynarz. Oprócz urzędniczek, zajmują się nimi także wolontariusze. - Dzień pracy zaczęty od przywitania Karmela zawsze jest udany - mówi Przemysław Staniszewski, Prezydent Miasta Zgierza. - Cieszę się, że mam w swoim najbliższym otoczeniu urzędników, którzy opiekują się zwierzętami. Przychylnie patrzę na takie działania. Nie przeszkadzają w pracy, a budują naprawdę fajną atmosferę.

Co ważne, obecność kotów w sąsiedztwie nie przeszkadza też interesantom. - Wręcz przeciwnie, ludzie są bardzo życzliwi - wyjaśnia Aldona Świderska. - Pewnego razu do naszego wydziału przyszła pani z małą córeczką, która od razu zapytała, gdzie jest ten kotek, o którym mówiła jej mama. Zabrałam ją do pokoju i pokazałam Karmela, śpiącego na fotelu. Dziecko od razu się ucieszyło - uśmiecha się pani Aldona.

Mieszkające w pobliżu urzędu koty są też życzliwie traktowane przez mieszkańców okolicznych kamienic. To dlatego, że od kiedy się pojawiły, zniknął problem z gryzoniami. Wcześniej w okolicy placu Jana Pawła II konieczne były zabiegi deratyzacji: myszy, a nawet szczury, pojawiały się regularnie. Nawet w urzędowym archiwum, w piwnicach, trzeba było instalować pułapki. Gdy tylko wprowadziły się kociaki, problem przestał istnieć.

Każdego ranka swój dyżur przy ul. Rembowskiego 1 rozpoczyna Tosia. Gdy zbliża się godzina ósma, czeka już na pierwszych pracowników Miasta Tkaczy - i donośnym miauczeniem przypomina, że nadszedł czas na śniadanie. Kotka ma swoich właścicieli: mieszka kilka domów dalej, z rodziną "prawdziwych" opiekunów. Ale teren Parku Kulturowego jest przyjazny dla kotów: ruch samochodowy ma niewielkie natężenie, a niska zabudowa sprzyja wędrówkom po dachach i podwórkach. Tosia często przychodzi, jest maskotką Miasta Tkaczy, co widać na parkowym profilu FB: fotki z kotem mają największą liczbę polubień.

Tośka zdążyła się tak oswoić, że nawet daje się brać na ręce zwiedzającym, wzbudzając tym prawdziwy zachwyt! - Mówimy na nią "pani prezes" - opowiada Anna Małaczyńska z Miasta Tkaczy - bo tak swobodnie czuje się we wszystkich pomieszczeniach, że często po śniadaniu układa się do drzemki na jednym z naszych biurek. No i oczywiście, gdy tylko dzieje się coś ważnego, natychmiast się pojawia, sprawdzając, czy jej nie ominęło.

Tosia również cieszy się staranną opieką pracowników, otrzymuje do swojej miseczki regularne posiłki, ma aplikowane środki odrobaczające, jest czysta i zadbana: wszystko dzieje się w porozumieniu z właścicielami, którzy są z Miastem Tkaczy w stałym kontakcie. Bywa, że Tosia zaszyje się gdzieś wśród parkowej ekspozycji i przenocuje w budynku zabytkowego domu tkaczy.

Przy takiej okazji wyszło na jaw, że Tosia… ma siostrę bliźniaczkę. Pewnego ranka to Lucyna przyszła na śniadanie, a Tośka, ziewając pojawiła się przy misce - nocowała tego dnia w budynku. Była bardzo zdziwiona, że krewniaczka miała czelność dobierać się do jej porcji! Wkrótce jednak, już pogodzone, obie udały się na wspólne zwiedzanie zakamarków ukwieconego dziedzińca.

Koty "w służbie" zgierskiego samorządu pełnią więc swoją, ważną funkcję, są dodatkową atrakcją naszych miejsc - a w dodatku budzą nieskrywaną sympatię gości. Urzędnicy nie zamierzają się ich pozbywać! Mamy nadzieję, że wszyscy zgierzanie - gdy teraz poznają je trochę lepiej - będą traktować koty Urzędu Miasta Zgierza jak swoich bliskich przyjaciół.